Nie taki Diablak straszny, czyli Babia Góra jesienią


Babia Góra jesienią przyciąga - rześkie powietrze, wrześniowe mgły, rudy krajobraz i ostre widoki. Z Diablakiem polubiłam się od początku i lubię wracać w ten najwyższy masyw Beskidów. Końcem września stawiam na klasyczną trasę z Przełęczy Krowiarki, gdzie docieram około 7:30. Standardowo w górę wybieram szlak czerwony i już po chwili wędruję kamiennym duktem. Najpierw czeka mnie leśny odcinek na Sokolicę, który z całej trasy jest najbardziej wymagający kondycyjnie. Choć w nozdrza wpada rześkie powietrze, to po kilkunastu minutach marszu jest już ciepło. 355 metrów deniwelacji pokonuję w 45 minut, a w nagrodę na Sokolicy wita mnie błękitne niebo, chmury w dolinach oraz wyraźny i potężny cel - Diablak. 

Szlak czerwony na Sokolicę
Platforma widokowa na masyw Babiej Góry
Po chwili kontemplacji ruszam w dalszą drogę. Kolejnym przystankiem będzie Kępa, gdzie również znajduje się taras widokowy. Wypiętrzenie o wysokości 1521m n.p.m. oddalone jest zaledwie o kilometr, a szlak wygodnie prowadzi nań kamiennym duktem wśród kosówki. Maszeruję umiarkowanie w górę, a po prawej powoli wyłania się widok na Tatry ponad morzem chmur. Szczyty o tej porze roku są już przyprószone śniegiem, a panorama rozciąga się od Hawrania aż po Osobitą. Po 20 minutach osiągam szczyt Kępy, gdzie na chwilę przystaję i podziwiam okoliczny krajobraz. 

Widok na Tatry ze szczytu Kępy
Następnie szlak czerwony wyprowadza mnie na grzbiet i ta sytuacja się nie zmieni aż do szczytu Babiej Góry. Odtąd wędrówka pozbawiona jest większych przewyższeń, natomiast obfituje w piękne panoramy i jesienny krajobraz. Opuszczam piętro kosówki i maszeruję po odkrytym terenie, niespiesznie stawiając krok za krokiem. Północne stoki masywu Babiej Góry są bardzo strome, natomiast południowe zbocza łagodnie opadają. Partie wierzchołkowe pokrywa największe w Beskidach rumowisko skalne, a w całym masywie zliczono 24 jaskinie. Podczas wędrówki podziwiam także zróżnicowaną roślinność, a w uznaniu cennych walorów przyrodniczych, Babiogórski Park Narodowy został wpisany przez Unesco na listę światowych rezerwatów biosfery.

Ścieżka wśród kosówki
Tatrzańska panorama
Słowackie pasma
Gówniak
Tuż przed szczytem - Diablak, Cyl i Pilsko
Na szczyt Diablaka docieram około 10:00. Turystów jest aktualnie niewielu – Ci ze wschodu już zeszli, natomiast Ci z dołu jeszcze nie zdążyli wejść. Z powstaniem Babiej Góry wiąże się wiele legend, a jedna z nich mówi o kupie kamieni wysypanych przez babę-olbrzymkę. Na wierzchołku zajmuję dogodne miejscu obserwacyjne, a także osłonięte przed wiatrem, tuż przy kamiennym murze. Widoczność jest rewelacyjna - podziwiam Tatry, Beskidy oraz liczne słowackie pasma. Choć Babia Góra ze względu na zmiennie warunki pogodowe nazywana jest Kapryśnicą, to dziś mogę odpoczywać w jesiennych promieniach słońca i kompletnie niczym się nie przejmować.

Kopuła szczytowa Diablaka
Zdobyty 💪
Słowacja
Tatry
Widok na zachód - Pilsko i Mała Babia Góra
Tatry z innej perspektywy
Po bliżej nieokreślonym czasie ruszam w dalszą drogę i wciąż trzymam się czerwonego szlaku. Maszeruję Pośrednim Grzbietem, nawet na moment nie opuszczają mnie widoki, a dodatkowe wychodnie skalne jeszcze urozmaicają krajobraz. Ze szlaku mogę obserwować północne urwiska, a wraz z upływem czasu ponownie znikam w kosówce. Po 40 minutach przyjemnego marszu docieram na Przełęcz Brona, gdzie ostatni raz spoglądam na Diablak, po czym skręcam w prawo.

Szczyt zostawiam z tyłu
Wychodnia skalna przy szlaku
Masyw Babiej Góry w pełnej okazałości
Wciąż widać również Tatry
Do schroniska zmierzają tłumy, a to ze względu na coroczne zakończenie sezonu górskiego organizowane na Markowych Szczawinach. Ścieżka wygodnie prowadzi przez las i już po 20 minutach jestem na miejscu. Siadam na ławce przed schroniskiem i ładuję akumulatory przed drogą powrotną.

Markowe Szczawiny
Ostatni odcinek czeka mnie Górnym Płajem, czyli szlakiem niebieskim trawersującym zbocza Babiej Góry. Trasa przewidziana na niecałe 2 godziny jest kompletnie niewymagająca, ale również nieco monotonna. Można powiedzieć, że to czas na przemyślenia i uspokojenie wrażeń po całym cudownym dniu. Właśnie tutaj zaczynasz wspominać wędrówkę z uśmiechem na ustach i zastanawiać się, czy wracasz do domu, czy może właśnie go opuszczasz. Tę klasyczną trasę na Diablak pokonam jeszcze niejednokrotnie i najpiękniejsze jest to, że za każdym razem smakuje ona inaczej.


A.N.

28.09.2014



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz