Na zapomniany szczyt Równicy

Jest 22 marca i szykuje się piękna pogoda. Słońce z samego rana ogrzewa powietrze, więc przed nami w 100% wiosenny dzień. W tygodniu chwila poświęcona nad mapą i jest zaplanowana pętla z Brennej na Równicę.
Po 40 minutach jazdy samochodem znajdujemy szlak, którym będziemy zaczynać trasę. Startujemy zgodnie z czarnymi znakami, które wkrótce zmieniają się na żółte, więc wszystko idzie według planów. Ścieżka początkowo wiedzie szeroko pod górę, po czym skręca w lewo i prowadzi pod ostrym kątem. Coś mnie jednak niepokoi, więc zatrzymuję się i spoglądam na mapę. Czy aby na pewno dobrze idziemy? Hmm… Jak się okazuje nie do końca :/ kolory szlaków faktycznie się zgadzają, ale zamiast startować z Brennej, ruszyliśmy z Górek Wielkich. Ech ta moja topografia ;) Pomyłka nie zmienia celu wędrówki, ale będzie trzeba zorganizować trasę na drogę powrotną. Idziemy dalej pod górę i po 1,5h docieramy na szczyt Równicy. Na miejscu niestety nie ma nawet tabliczki z nazwą i wysokością, ale za to widok na Brenną całkiem przyzwoity.



Po chwili oddechu i łyku wody ruszamy w dół na odpoczynek. Siadamy w słońcu na polanie i podziwiamy z góry Ustroń. Pełen relaks + śniadanie :)



Następnie zmierzamy w kierunku schroniska. Siadamy na ławkach i obserwujemy tłumy idące z parkingu. Rzeczywiście PTTK na Równicy jest najłatwiej dostępne w Beskidzie Śląskim, gdyż można pod nie wyjechać samochodem.



Po spędzeniu godziny w promieniach słońca i delektowaniu zimnymi napojami czas wracać. Analizuję szybko mapę, spoglądamy ostatni raz na szczyt Równicy i startujemy w drogę powrotną szlakiem zielonym do Brennej.



Na początku idziemy po równym terenie, by po odbiciu w lewo schodzić stromo w dół. Droga przebiega bez żadnych komplikacji czy przygód i po godzinie znajdujemy się na drodze asfaltowej. Niestety teraz czeka nas jeszcze godzina do samochodu. Prosta droga ciągnie się w nieskończoność, a ciepło również daje się odczuć. Kurcze, ile jeszcze? Marzę już o wygodnym fotelu...

Do domu wracamy opaleni, wypoczęci i naładowani pozytywną energią. No i  wstyd się przyznać, ale szczyt Równicy odwiedzony po raz pierwszy ;)

A.N.

22.03.2014



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz