Z głową w chmurach… Kopa Kondracka i Giewont


Godzina 5:00. Zaczyna dzwonić budzik. Za oknem mglisto, nad Zakopanem nisko wiszą chmury. Według prognoz na Giewoncie ma być dziś bezwietrznie i pełne słońce. Choć wcale w to nie wierze, to nie pozostaje mi nic innego jak nadzieja, że tak właśnie będzie...
O 6:30 opuszczam kwaterę i zmierzam w kierunku Kuźnic. Szybkim krokiem docieram do pierwszych tabliczek i spoglądam na czas do Hali Kondratowej - 1h 10min. No to start! 

Kuźnicki szlakowskaz
Pierwszy etap wędrówki czeka mnie szeroką brukowaną drogą. Nad moją głową niezmiennie wiszą chmury, ale wciąż mam nadzieję, że meteoblue nie zawiedzie. Na rozstaju szlaku niebieskiego, wybieram wariant lewy, czyli omijający Hotel Górski i po 30 minutach marszu znajduję się u podnóża Polany Kalatówki.

Polana Kalatówki, Hotel Górski, bacówki i owieczki
Idę żwawo przed siebie do ponownego połączenia niebieskich szlaków, po czym wchodzę w piętro lasu. Powietrze jest wilgotne i ciężkie, więc po drodze kolejno zrzucam z siebie warstwy ubrań. Maszeruję ścieżką ułożoną z kamieni, które są nieco śliskie po wczorajszym deszczu. Po ostatniej prostce wychodzę na otwarty teren i po 20 minutach wyłania się przede mną schronisko na Hali Kondratowej. Schronisko o typowym górskim klimacie mnie urzeka. Niewielka, drewniana chata ma w sobie coś magicznego i przyciągającego. 

Schronisko na Hali Kondratowej
Jeszcze jeden kadr w towarzystwie wierzbówki
Po odpoczynku ruszam dalej i kieruję się na lewo - zielonym szlakiem na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Dokładnie tak, bo chociaż moim celem dziś jest Giewont, to postanowiłam go zdobyć od strony Czerwonych Wierchów, co by nie było za łatwo. Póki co atmosfera na Hali Kondratowej jest mroczna i tajemnicza, czyli w skrócie zero gór tylko chmury 😉

Tam gdzieś jest Kopa Kondracka
Początkowo wąska ścieżka prowadzi przez polanę, by po chwili piąć się kamiennymi stopniami w górę. W Dolinie Kondratowej robię krótki postój na łyk wody i nagle coś rzuca mi się w oczy, a właściwie nie coś, tylko niedźwiedzica z trójką młodych! Rodzinka właśnie przyszła na jagodowe śniadanie. Na szczęście była między nami spora odległość, ale i tak jakoś zaczęłam iść szybciej (ciekawe dlaczego?😜).

Mgliste podejście
Niedźwiedzia rodzinka
Po chwili szlak robi się coraz bardziej stromy i zaczyna prowadzić zakosami w kierunku przełęczy. Podejście kondycyjnie daje nieźle popalić, ale staram się utrzymać równe tempo, dzięki czemu sprawnie idzie. Po 40 minutach marszu niespodziewanie pojawiają się pierwsze promienie słońca. Czyżby rozwiało chmury? Otóż nie, one zostały poniżej... Widok jest niesamowity! Uśmiecham się szeroko, bo takie cudo zdarza mi się w Tatrach po raz pierwszy. Nie ma takich słów, by opisać jakie wrażenie robi morze chmur w górach...

Giewont ponad morzem chmur
Za plecami
Dalej maszeruję w świetnym humorze, a droga wciąż pnie się bardziej i bardziej w górę. Powoli opadam z sił, gdy ku mojemu zaskoczeniu docieram do celu po godzinie. Przełęcz po Kopą wita mnie niesamowitym widokiem na Tatry Wysokie i Zachodnie otoczone oceanem chmur.

Kasprowy Wierch i Tatry Wysokie z górującą Świnicą
Liptowskie Kopy i Krywań
Giewont
Kopa Kondracka
Po kilku minutach ruszam w dalszą drogę. Przede mną podejście na Kopę Kondracką, które zajmuje dosłownie kwadrans. Szlak nie jest ani stromy ani wymagający, ale za to bardzo widokowy. Skrzętnie wykorzystuję każdy kawałek panoramy i łapię ją w obiektywie. Wciąż nie mogę się nadziwić, jaką niespodziankę przygotowała mi dziś pogoda.

Przełęcz pod Kopą, Goryczkowe, Kasprowy, Świnica
Szczyty ponad chmurami
Tatry Wysokie od Beskidu aż po Krywań
Gdy staję na wysokości 2005m n.p.m. czas zatrzymuje się w miejscu. To co widzę przerasta moje najśmielsze oczekiwania. To jest ten moment, kiedy zapycha dech w piersi. Ten moment kiedy patrzę i nie wiem co powiedzieć, bo wszystko wydaje się zbyt banalne... Ciężko mi oderwać wzrok od zjawiska inwersji. Niesamowity jest ten ruch chmur, a zarazem stateczność gór... Ta wędrówka na pewno długo zostanie w mojej pamięci 💙

Ocean chmur zalewa Goryczkowe, Kasprowy i Beskid
Wyspa Giewont tonie...
Małołączniak i Krzesanica
Po naładowaniu akumulatorów pora iść dalej. Teraz czas na Giewont, więc obieram szlak żółty i kieruję się na Przełęcz Kondracką. Ścieżka prowadzi grzbietem i jest obecnie w remoncie, więc mam nieco utrudnione zejście, bo sypki grunt ucieka spod butów. Na szczęście wszystkie niedogodności są rekompensowane przez otaczające widoki. Aż mi się chce podskakiwać z radości!

Na żółtym szlaku
Jest moc !
Przełęcz pod Kopą Kondracką, Goryczkowe Czuby, Kasprowy Wierch
oraz Liptowskie Kopy i Tatry Wysokie
Zbliżenie na Przełęcz pod Kopą Kondracką i szlak nań prowadzący
Po 30 minutach marszu docieram do krzyżówki szlaków na Przełęczy Kondrackiej i ponownie wchodzę w chmury. Znajduję się na wysokości 1725m n.p.m. i choć krótki postój spędzam we mgle, to jestem przekonana, że wraz z wysokością krajobraz się zmieni. Nie mylę się. Ruszam na Giewont niebieskim szlakiem, który prowadzi kamiennym duktem pośród kosówki. Z każdym krokiem powietrze jest coraz bardziej przejrzyste, a niebawem znów spoglądam na błękitne niebo. Maszeruję niewymagającym terenem i po 10 minutach osiągam Wyżnią Przełęcz Kondracką. Jestem już na dobre ponad granicą chmur i pewnym krokiem podążam na szczyt. Nie ma co zwlekać.

Wyżnia Przełęcz Kondracka
Wędrówkę kontynuuję po skalnych stopniach, cały czas mając przed sobą punkt odniesienia w postaci krzyża na szczycie. Ruch turystyczny jest raczej znikomy, więc spokojnie mogę przystawać na zdjęcia. W pewnym momencie szlak rozdziela się na podejściowy i zejściowy, i odtąd podążam jednokierunkową ścieżką po skałach.

Pod Giewontem
Krzyż na szczycie
Po chwili docieram do pierwszych łańcuchów. Zakładam rękawiczki na dłonie i cisnę dalej. Trudności techniczne są znikome, ekspozycja również, jednym słowem idealna opcja dla osób zaczynających przygodę z ubezpieczonymi szlakami. W dodatku jak wspominałam turystów na trasie niewielu, więc zatorów i kolejek brak.

Po łańcuchach na szczyt
Tak oto po 10 minutach zdobywam Giewont. Oczywiście brak tłumów, nie oznacza że jest całkiem pusto. Krzyż na szczycie standardowo oblegany, ale na szczęście większość piechurów przygotowuje się już do zejścia. Tymczasem ja w samo południe pod krzyżem łapię wrześniowe promienie słońca. Obserwuję otaczający krajobraz, wierzchołki ponad morzem chmur i zastanawiam się czy może być coś wspanialszego. Jest niesamowicie, cudownie i pewnie przymiotników by brakło, więc po prostu powiem: jest zajebiście!

Na szczycie Giewontu!
Nad oceanem wznoszą się: Hawrań i Płaczliwa Skała, Koszysta, Granaty, Kozi i Świnica;
Kasprowy Wierch i Goryczkowa Czuba
Ponad chmurami: I plan Goryczkowa Czuba; II plan: Kasprowy Wierch i Liptowskie Kopy:
III plan: Lodowy, Granaty, Kozi, Świnica, Koprowy, Hrube i Krywań
Na południe Goryczkowe i Kopa Kondracka, w oddali Hrube i Krywań
Przełęcz Kondracka, Kopa Kondracka oraz Małołączniak
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Po wspomnianej godzinie powoli przygotowuję się do zejścia, które wyznaczone jest po przeciwnej stronie kopuły szczytowej. Ostatni raz spoglądam za siebie, biorę głęboki wdech i ruszam, a aż do rozwidlenia szlaków kierunek wyznaczać mi będą łańcuchy. Czasami bywają pomocne, bo skały na Giewoncie są sakramencko wyślizgane (nie ma co się dziwić, jak przewalają się tędy tabuny ludzi). Na szczęście dzschodzę sama i nic się nie korkuje.

Majestatyczny...
Szlak prowadzi po łańcuchach
Zejście w dół
Po około kwadransie ponownie znajduję się na Wyżniej Kondrackiej Przełęczy, skąd skręcam w prawo i zmieniam znaki niebieskie na czerwone. Kierunek - Dolina Strążyska. Szlak prowadzi wąską ścieżką, która trawersuje zbocza Giewontu. Zejście póki co jest spokojne, pozbawione stromizn. Im niżej się znajduję, tym robi się chłodniej, aż w końcu ponownie wchodzę w chmuryMijam sporo osób z naprzeciwka, a po 20 minutach marszu docieram do Przełęczy Siodło.

Kierunek Strążyska!
Siodło pod Małym Giewontem
Ostrożnie pokonuję formację skalną, po czym szlak zakręca mocno w prawo. Podłoże jest mało przyjemne, piarżyste, ale niebawem wchodzę w piętro lasu i wygodnie podążam kamiennym duktem. Po godzinie monotonnego marszu osiągam Przełęcz w Grzybowcu.

Na przełęczy mroczno...
Kolejne 30 minut spędzam na wędrówce mrocznym lasem, po czym wchodzę na Polanę Strążyską. Odpoczywam tam dosłownie chwilę, niestety bez widoku na Giewont i po kilku głębokich oddechach podążam dalej Doliną Strążyską. By domknąć dzisiejszą pętlę, czeka mnie jeszcze odcinek Drogą pod Reglami, po którym wbijam na kwaterę. W nogach mam 20km, ale czy to dużo kiedy było się na chwilę w niebie…? Czymże jest wysiłek fizyczny wobec ukojenia zmęczonej duszy...? Zamykam oczy i odpływam...

Heaven...

A.N.
02.09.2014



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz