Cudze chwalicie, swego nie znacie - mój ulubiony Klimczok

Po dłuższej pętli dnia poprzedniego niedzielę postanawiamy poświęcić na relaks. Oczywiście mam na myśli aktywny relaks :D Dziś naszym celem staje się Klimczok. Nie wiedzieć dlaczego uwielbiam tą górę <3
Zapowiada się upalny czerwcowy dzień a my jedziemy do Bystrej, by stamtąd rozpocząć wędrówkę. Już po wyjściu z samochodu czujemy duszny podmuch powietrza. Wybieramy szlak czerwony i kierujemy się drogą asfaltową ostro pod górę, by po chwili podążać łąką a potem lasem. Już po 20 minutach docieramy do pierwszego rozstaju szlaków, skąd odbijamy w prawo i idziemy zgodnie z niebieskimi znakami. Droga na nasze szczęście prowadzi zboczem przez las, dzięki czemu nie odczuwamy aż tak bardzo upału. Po godzinie znajdujemy się na odkrytym terenie i robimy postój na ogromny łyk wody. Słońce z każdą minutą co raz bardziej grzeje, a oddech złapać coraz ciężej. Na szczęście przed nami ostatnia górka i kiedy wychodzimy z lasu naszym oczom ukazuje się schronisko PTTK „Klimczok”.



Póki co turystów niewiele, a my znajdujemy dla siebie ławkę i odpoczywamy...w słońcu ;) Żar leje się z nieba, a najgorsze podejście dopiero przed nami…
Po przerwie ruszamy w dalszą drogę na szczyt Klimczoka. Pokonanie tego odcinka ku naszemu zdziwieniu zajmuje nam zaledwie 10 minut. Siadamy na trawie i leżymy błogo podziwiając naprzeciwległą Magurę. Pełen chill… i tak przez najbliższą godzinę :) 



Drogę powrotną mamy zaplanowaną skomplikowanie ;) Ruszamy ku Siodle pod Klimczokiem i stamtąd odbijamy w prawo na szlak niebieski. Po 20 minutach marszu górskim terenem wchodzimy na betonowe płyty, a następnie asfaltem docieramy do Sanktuarium na Górce w Szczyrku. Tam w promieniach słońca zostajemy na mszy, po której będziemy kontynuować naszą wędrówkę.

Pora wracać do samochodu. Podchodzimy z powrotem kawałek do szlaku czarnego i nim kierujemy się do Bystrej. Droga trawersuje głównie zboczem przez las, ale trafiają się również niewielkie podejścia. Zmęczenie jest potęgowane przez temperaturę. Po 6km marszu docieramy do znanego już nam rozstaju szlaków, a po 15 minutach jesteśmy przy samochodzie. Zmachani wsiadamy do środka i klima na full. A za nami cudowny dzień „na relaksie” w naszych górach. Weekend aktywny, bo i nasze dusze aktywne :D

A.N.

08.06.2014



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz