Jazda figurowa na lodzie, czyli zimowa pętla z Kamesznicy na Baranią Górę


Na Baraniej Górze w Beskidzie Śląskim nie było mnie już jakiś czas. W dodatku zmienił się zarządca schroniska, więc z chęcią zobaczę, czy obskurne schronisko na Przysłopie przeszło zapowiadaną metamorfozę.
Tym razem jedziemy w kierunku Kamesznicy, by przetestować nieznaną trasę na ten popularny szczyt. Wędrówkę rozpoczynamy czarnym szlakiem i żwawo maszerujemy w górę przez wieś.
 Po godzinie marszu między domami wchodzimy w piętro reglowe, a wraz z wysokością pojawiają się widoki na Beskid Żywiecki. Choć pogoda nie jest dziś idealna, to przejrzystość powietrza naprawdę zachwyca.

Biała droga
Mroczny Beskid Żywiecki
Dalej ścieżka wciąż jest szeroka i prowadzi umiarkowanie w górę. Niebawem opuszczamy piętro lasu i choć teren przyjemnie się odsłania, to już wkrótce znikamy w chmurach. Im jesteśmy wyżej, tym otoczenie jest bardziej zimowe, więc spokojnie i w dobrych humorach maszerujemy w górę. Kiedy stawiam kolejny krok na białym puchu, nagle noga sama odjeżdża do tyłu. Okazuje się, że pod świeżą warstwą śniegu, znajduje się gruba i twarda pokrywa lodu. Zabawne, że wczoraj wieczorem rozmawialiśmy o zabraniu ze sobą raków, ale oboje stwierdziliśmy, że w Beskidach na pewno się nie przydadzą. No to teraz mamy nauczkę.

Szlak czarny z widokiem na Beskid Żywiecki
Walka mroku ze światłem
Pod śniegiem czai się lód
Walka z lodem zajmuje około 30 minut na 1,5-kilometrowym odcinku, a każde z nas przypłaca ją glebą. Kije okazują się nieocenione, ale nie ratują nas od wszystkich upadków. Kiedy wreszcie wchodzimy na nieoblodzoną prostkę, ku pokrzepieniu serc ukazuje się nam wieża widokowa. Maszerujemy trójkolorowym szlakiem, do pokonania pozostają ostatnie metry do szczytu, a ciemne chmury rozwiewa wiatr. Nie należy może on do najprzyjemniejszych, ale to właśnie dzięki podmuchom odsłania się spora część widoków.

Zima
Już widać cel
Tatry po raz pierwszy
Ostatnia prostka
Po 5 minutach marszu zdobywamy szczyt Baraniej Góry. Warunki na wysokości 1220m n.p.m. zmieniają się z minuty na minutę - raz panorama się odsłania, by za moment zniknąć w ciemnych chmurach. Wchodzimy na wieżę widokową i choć na platformie niesamowicie wieje, to widoczność jest fenomenalna. Obserwuję dookolną panoramę na Beskid Śląski, Śląsko-Morawski, Żywiecki, Małą Fatrę, a także Tatry. Nie spędzamy na wierzchołku wiele czasu, ale wystarczająco by zachwycić się jego krajobrazem.

I po widokach…
Przejaśnia się :)
Ostatnie stopnie...
W stronę Skrzycznego i Malinowskiej
Skrzyczne się odsłania
Beskid Śląski z górującą Czantorią
Beskid Śląsko-Morawski
Po drugiej stronie mroczno – Beskid Żywiecki i Tatry
Spojrzenie na Babią Górę i Pilsko
Podziwianie widoków
Biało i zimowo
Zbliżenie na Tatry
Małą Fatrę też widać :)
Surowo
Z każdej strony pouczająca panoramka
I ja :D
Niebawem ruszamy w drogę powrotną, która przebiegać będzie obok schroniska Przysłop pod Baranią Górą. Przed nami godzinne zejście i nieznane warunki na szlaku. Początek zapowiada się całkiem nieźle - idziemy równym terenem, tylko miejscami jest ślisko. Z czasem droga biegnie ostrzej w dół, a szlak na całej swojej szerokości jest pokryty lodem. Większość miejsc można obejść bokiem, ale zdarzają się takie odcinki, gdzie trzeba po nim stąpać. Trasa jest umiarkowanie widokowa, ale tak naprawdę cały czas patrzymy pod nogi.

Lodowisko
W oddali Ochodzita
Rozpogadza się nad Tatrami
Po godzinnej wędrówce docieramy na Przysłop pod Baranią Górą, gdzie już na pierwszy rzut oka widać zmiany - została wymieniona stolarka okienna oraz balkony. Zaciekawieni wchodzimy do środka schroniska - tutaj pachnie domowym ciastem i jest bardzo przytulnie. Odpoczywamy, ogrzewamy się oraz posilamy przed drogą powrotną.

Schronisko Przysłop
Kitku
Po około 45 minutach ruszamy ponownie na szlak. Odnajdujemy wariant niebieski i zgodnie z oznaczeniami podążamy wąską ścieżką za schroniskiem. Niebawem przeradza się ona w szeroką drogę, ale trzeba uważać, bo miejscami znowu pod śniegiem czai się lód. Odcinek jest trochę widokowy, trochę zalesiony, ogólnie całkiem przyjemny. Na rozstaju Pod Karolówką zmieniamy znaki na żółte, którymi dotrzemy wprost do Kamesznicy. Po godzinie jesteśmy już we wsi, ale by domknąć pętlę czeka nas jeszcze 45 minut marszu asfaltem. Przy samochodzie wybija 23 kilometr, oznaczający koniec wędrówki.

I jak się tu nie wypie***…
Dzisiejsza trasa pomimo lodowych wrażeń należała do ciekawych. Pogoda nie była idealna, ale aura sprzyjała widoczności. Lubię wracać na Baranią Górę, dobrze było odkryć nowy szlak i przy okazji dostać nauczkę, że w Beskidy też warto nosić raki. Zima to również dobry czas na spędzenie czasu na pustych szlakach. Wtedy najlepiej ładuje się akumulatory.


A.N.

06.01.2016



1 komentarz: