W pogoni za marzeniami - Ďumbier i Chopok


Tatry Niżne obiły mi się kilka razy o uszy, ale głębiej zaintrygowały mnie na jednym z blogów, którego nazwy niestety nie pamiętam 😔 Najbardziej wpadł mi w oko Dumbier, więc kiedy na majówce zapowiada się piękna pogoda bez wahania decyduję się na trio Dumbier - Chopok - Deresze. Pętlę rozpoczynam po 6:00 w Demianowskiej Dolinie, gdzie na jednym z parkingów zostawiam samochód. Poranek jest niesamowicie zimny, więc maszeruję szybkim krokiem. Szlak zielony prowadzi przez tajemniczy, magiczny las, który opuszczam po 30 minutach. Wtedy, na niewielkiej polance po raz pierwszy spoglądam na Chopok, skąpany w porannych promieniach ońca. Ďumbieraki co nie widać.

Poranne rosy u stóp Chopoka
Obecnie znajduję się przy Chacie Lúčky, gdzie niespodziewanie znikają oznaczenia. Wpatruję się w mapę i ewidentnie szlak odbija w lewo, więc tam też się kieruję, ale farby dalej nie widać. Niestety idąc na czuja, nie obieram właściwego kierunku i dopiero po 15 minutach poszukiwań i kręcenia się w kółko, trafiam na właściwy tor. Po krótkim odcinku wąskiej, leśnej ścieżki wychodzę na szeroką drogę, wyglądającą na dojazdową, a po kwadransie docieram do rozstaju Pod Krcahovom, skąd rozpościerają się pierwsze konkretniejsze widoki. Morale zostają podbudowane. 

Pod Krcahovom – szlak czerwony w kierunku Partyzanckich Bunkrów
Tatry Niżne o poranku: Demänovské Sedlo i Konské
Idąc wciąż szeroką drogą, wypatruję mojego głównego celu i zastanawiam się, czy to któryś z obecnych tutaj. Oczywiście Ďumbiera jeszcze nie widać, a ja poruszam się teraz wykarczowaną ścieżką pełną suchych gałęzi. Po 20 minutach idę już lasem, a wędrówka przebiega po luźnych kamieniach. Spokojnie przemierzam kolejne kilometry wśród świerków, wdychając ich intensywny zapach. Czas upływa nieubłaganie i tak oto po 50 minutach docieram do rozstaju o intrygującej nazwie Široká Dolina Zaher, będącym końcem Szerokiej Doliny, a zarazem początkiem górskiego świata, jaki uwielbiam.

Leśny odcinek
Široká Dolina Zaher z widokiem na Konské
Potok Demänovka
Jestem obecnie na wysokości 1416m n.p.m., a czeka mnie trekking na 2043m n.p.m., więc w zasadzie jestem w połowie drogi wzwyż. Kontynuuję wędrówkę, podążając za zielonymi znakami i wierząc tabliczkom na wierzchołek pozostało jeszcze 1h 55minut. Obecnie ścieżka prowadzi kamiennym duktem, klucząc wśród kosówki, tym samym przypominając szlak w tatrzańskiej Dolinie Pięciu Stawów. Pod dostatkiem jest tu również głazów, więc uważnie wypatruję świstaków, ale te skrzętnie się poukrywały. Po 20 minutach szlak powoli wchodzi w zakosy, które doskonale było widać z dna doliny. Wędruję w otoczeniu zielonych zboczy i skalistych szczytów, a widoki z każdą minutą są coraz ładniejsze.

Szczyt Konské
Tam idziemy – Krúpova hoľa
Za nami
Szeroka Dolina
Krok za krokiem, metr za metrem nabieram wysokości. Ścieżka prowadzi wspomnianymi zakosami, które są idealnym sposobem na niemęczącą wędrówkę. Gdzieniegdzie na szlaku zalegają topniejące płaty śniegu, przy których pokonywaniu zapadam się po kolana. Tak oto mija większość podejścia, nie wspominając o rozglądaniu się na wszystkie strony i podziwianiu zupełnie nowego krajobrazu. Tatry Niżne zaskakują swoją odmiennością, będąc mieszaniną wszystkich dotąd mi znanych pasm górskich.

Tam za tą górą jest Chopok – wyłoniła się kolejka na szczyt
Demänovské Sedlo i Konské
Niespodziewanie po 45 minutach osiągam Przełęcz pod Krupową Halą, skąd na halę pozostało zaledwie 15 minut, a stamtąd lecę prosto na Ďumbier. Widoki wokół są zacne, a zwłaszcza nie sposób oderwać wzroku od grzbietu o złotej barwie niczym bieszczadzka połonina. Z każdym pokonanym kilometrem jeszcze bardziej przekonuję się o różnorodności Tatr Niżnych.

Chopok i charakterystyczna Rotunda
Szlak na Demianowską Przełęcz, w tle Deresze
Liptowskie Jezioro oraz Góry Choczańskie w oddali
Połoniny w Tatrach Niżnych, czyli grzbiet Praszywej
Ostatnie podejście na Krupową Halę obfituje w lekki dreszczyk emocji, ponieważ dopiero tam wyłoni się Ďumbier, dla którego się tu wdrapałam. Niezmiernie ciekawi mnie wygląd tej góry. Po 20 minutach wreszcie staję na 1922m n.p.m. i po raz pierwszy ukazuje się On – wielki, groźny i strzelisty, a jego północne ściany przyprawiają o mocniejsze bicie serca. Jak tam wleźć? A no wcale nie tak trudno 😉

Północne ściany Ďumbiera
Prašivá, Tanečnica, Krakova Hol’a i Zadny Vrch
Końske, Chopok i Deresze z Krupowej Hali
Na przełęczy robię krótką przerwę na posiłek i przy okazji weryfikuję, że na szczyt pozostało niespełna 20 minut marszu. Niebo powoli zanosi się ciemnymi chmurami, więc bez zbytniego ociągania ruszam w dalszą drogę. Północne ściany Ďumbiera nieco mnie onieśmielały, by nie powiedzieć przerażały, ale na szczęście południowa strona jest łagodniejsza i to właśnie tamtędy prowadzi szlak. Czerwona znakowana ścieżka trawersuje górę, prowadząc po kamiennym chodniku. Początkowo zastanawiam się, gdzie konkretnie znajduje się wierzchołek Ďumbiera, aż do chwili kiedy spostrzegam krzyż na szczycie. Dostaję dodatkowego przyspieszenia, a jedyne co mnie spowalnia to zmienna pogoda, raz zmuszająca do ubierania, by za chwilę przy niemiłosiernym upale zrzucać z siebie zbędne ciuchy.

Szlak na Dumbier
Ludarova Hol’a
W dole Trangoška
Po 25 minutach stawiam swoje stopy na kopule szczytowej. Spoglądam na olbrzymi słowacki krzyż i dostrzegam, jaka jestem malutka wobec jego rozmiarów. Przechadzam się po wierzchołku, podziwiając panoramę na okoliczne pasma, choć majowa widoczność pozostawia wiele do życzenia. Na koniec siadam na jednym z kamieni, patrzę i oddycham głęboko. Dla mnie czas zatrzymuje się w miejscu, takim na 2043m n.p.m. Ďumbier to kawał pięknej góry 😍

Marzenie spełnione - Ďumbier!
Slovakia
Ludarova Hol’a
Niewielkie jezioro u stóp Praszywej
Dumbierskie Tatry
Himalajski akcent na szczycie
Velky Gaper
Kopuła szczytowa - 2043m n.p.m.
Po godzinie błogo spędzonej na szczycie najwyższy czas ruszać w dalszą drogę. Wszakże to nie koniec zdobywania na dziś. Moje pętla od początku przewidywała jeszcze Chopok i Deresze, ale ponieważ mam niewielkie opóźnienie, nie jestem przekonana o realizacji planu w całości. Niemniej jednak na pewno idę na Chopok, a co będzie dalej zdecyduję na miejscu. By nań dotrzeć muszę najpierw wrócić do Krupowej Przełęczy, by następnie kierować się szlakiem czerwonym na zachód. Od przełęczy wygodna ścieżka trawersuje zbocza, a marsz kamiennym duktem po równym terenie bardzo mi się podoba.

Trawers
Za nami - Ďumbier i malusi krzyż na szczycie
Dalsza perspektywa
Obecnie zmierzam spokojnym krokiem na Demianowską Przełęcz, a na szlaku pojawia się coraz więcej ludzi. Oczywistym jest, że większość turystów wybiera graniówkę Chopok - Ďumbier, po wcześniejszym dostaniu się na Chopok kolejką, tak by uniknąć żmudnego podejścia od Doliny Demianowskiej. Po upływie 40 minut osiągam przełęcz i kontynuuję wędrówkę czerwonym szlakiem. Wciąż trawersuję zbocza górskie, ścieżka prowadzi kamiennym duktem, a widokowo niezmiennie rewelacja.

Demianowska Przełęcz
Zygzak na Ďumbier
Konské i Chopok
Demianowska Przełęcz i Ďumbier
Nowe spojrzenie na przebyta drogę
Niebawem zaczyna delikatnie kropić, a z każdym krokiem deszcz pada mocniej. Do celu zostało już naprawdę niewiele, choć na końcówce nie jest łatwo, bo słabnę z każdą minutą. Mijam wyciągi na południowych stokach Chopoka, a po kwadransie docieram pod wierzchołek. Spoglądam na szczyt oraz krętą ścieżkę nań prowadzącą i żwawym krokiem ciśnę w górę. Idę tym szybciej, gdyż tuż nade mną wisi czarna, złowroga chmura, niezwiastująca nic dobrego. Po łącznie godzinie staję na szczycie Chopoka, zdobywając tym samym drugi dziś dwutysięcznik. Wykończona, ale szczęśliwa podchodzę do tabliczki szczytowej, by zapamiętać na długo ten dzień. I wtem zaczyna z nieba walić drobny grad…
 
Już niedaleko…
Stacja kosmiczna na Chopoku
Rzut okiem na grzbiety, aż po najwyższy szczyt Tatr Niżnych
Na zachód Deresze
Na wierzchołku oczywiście nie zagrzałam miejsca i czym prędzej spadam w dół, wprost do Kamiennej Chaty, czyli schroniska tuż pod szczytem Chopoka. Wpadam do środka głodna i niezwłocznie zamawiam gorącą kapustnicę. Po spałaszowaniu zupy z prędkością światła, zastanawiam się co dalej. Plan pierwotnej pętli odrzucam na wstępie ze względu na przebytą ilość kilometrów. Na liczniku wybiło już 20km, a do tego pogoda jest niezbyt sprzyjająca. Waham się w zasadzie między trzema opcjami:
* pójść na Deresze, ale wrócić z powrotem na Chopok, po czym z buta w dół
* druga to Deresze + kolejka z Chopoka w dół
* albo odpuszczam Deresze i schodzę z Chopoka do samochodu pieszo
Wszystko oczywiście zależy od pogody, bo póki leje, to w grę wchodzi tylko kolejka – 3h łażenia w deszczu jakoś mi się nie uśmiecha. Spokojnie odpoczywam w schronisku i czekam, co też przyniesie los. I ot Ci właśnie ten los rozpędza chmury i ponownie wychodzi słońce. Zastanawiam się jeszcze moment, po czym podejmuję decyzję i opuszczam budynek.

Kamienna Chata na 2000m n.p.m.
Chopok i Kamienna Chata
Dzisiaj nie pójdę już na Deresze - pora wracać do domu, pora schodzić w dół. Odnajduję niebieski szlak, który według mapy poprowadzi zakosami przez ponad godzinę. Rozpoczynam zejście stokiem północnym, na którym zalega jeszcze gdzieniegdzie śnieg i w zasadzie na tych odcinkach schodzę sporo szybciej, a to z prostego powodu: ślizg na śniegu amortyzuje kolana 😉 Szlak jest niezwykle widokowy, w zasadzie z każdej strony znajdziemy coś interesującego, a teraz nawet nieśmiało wyłaniają się Tatry. Jednym słowem jest w czym wybierać. 

Dereše, Poľana, Zákľuky i Bôr
Hipnotyzujące Tatry Niżne - od Ďumbiera grzbietem przez Konské, w dole Lukove Pliesko
Konský Grúň i Krakova hoľa
Zakosami pod kolejką
Tatry Zachodnie
Grzbiet Ostredoka, Demianowska Dolina i jezioro Liptowska Mara
Dzięki zacnym widokom droga mija zdecydowanie szybciej, ale pogoda jest niezmiernie upierdliwa. Ze schroniska wyszłam w promieniach słońca, potem zaczyna znowu kropić - najpierw delikatnie, z czasem coraz mocniej, by za moment przestało padać. Po 45 minutach opuszczam stok narciarski i kieruję się na zachód wciąż niebieskim szlakiem. Szybko tracę wysokość, wędrując nieustannie zakosami, a po 35 minutach dochodzę do rozstaju zwanego Pod Orlou Skalou, gdzie dowiaduję się, że czeka mnie jeszcze 1h 45min do samochodu. Morale podupadają…
Kolejny odcinek to wędrówka odkrytym terenem wśród wymarłego drzewostanu, po czym ponownie wchodzę w las. Znowu zaczyna padać i to tak na dobre, więc jestem zmuszona ubrać kurtkę, a w dodatku muszę przeprawić się przez potok. Tak, dokładnie przez potok i na domiar złego straszy mnie diabelska tabliczka 😜


„Jak nie chcesz spaść do potoku, to uiść opłatę za przejście” – skarbonka stała poniżej
Groźny mostek
Deszcz po chwili nieco ustaje, a szlak zaczyna prowadzić ponownie nartostradą. W zasadzie dochodzę do jakiś początków cywilizacji i szczerze marzę o powrocie autobusem, ale ulica prowadzi okrężnie w prawo, a szlak jak na złość w lewo. Nie mając pewności, że jakikolwiek autobus złapię, podążam dalej znakowaną drogą, wydobywając resztki sił. W końcu osiągam Vrbické Pleso, skąd pozostała godzina marszu…

Vrbické Pleso i Chopok
Ostatni etap wędrówki czeka mnie ścieżką przez las, a moje nogi idą od niechcenia. Jakby tego było mało po 20 minutach zaczyna padać deszcz i to dość intensywnie, lecz to nie koniec nieszczęść. Deszcz jedynie pogłębia mój pesymizm, ale kiedy tuż przed sobą widzę błysk i sekundę później rozlega się donośny grzmot, następuje atak paniki i szybka reakcja: RUN!!! Oczywiście wszystkie znaki na niebie wskazują, że nade mną właśnie szaleje burza, a ja cała mokra mam przed sobą jeszcze 40 minut marszu. Co robić?! Nagle po 5 minutach truchtu dostrzegam małą wiatę i skrywam się pod nią na czas donośnych grzmotów. Po około 10 minutach zauważam, że burza jakby się oddala, a pada również trochę mniej. Postanawiam nie zwlekać i ruszam żwawym krokiem. Oczywiście nogi bolą niemiłosiernie, ale staram się o nich nie myśleć. Teraz priorytetem jest uciec przed burzą. Kiedy zaczynam słyszeć silniki samochodów wiem, że jestem blisko. Pętlę zamykam na 30 kilometrze po 9,5h marszu, z kołatającym sercem.
To był dzień pełen wrażeń. Dzień spełnionych marzeń, a zarazem obaw czy będzie okazja spełniać kolejne. Chyba nigdy się tak nie bałam w górach… Ale dziś dużo było również pozytywnych emocji i nie może ich przyćmić ta feralna końcówka. Dumbier jest tą górą, która przyciąga i mogę jedynie rzec do zobaczenia, bo że to nastąpi nie mam wątpliwości.


A.N.

27.05.2016



2 komentarze: