Góra czterech żywiołów – Żar z Przełęczy Kocierskiej


W Beskidzie Małym mam jedną ulubioną górę i nie do końca potrafię wyjaśnić, dlaczego jest to Kiczera. Być może jednym z powodów jest piękna panorama roztaczająca się z tego niezbyt wysokiego szczytu, a może także jej kameralność tuż obok gęsto obleganego Żaru. Tym razem za punkt startowy wybieram Przełęcz Kocierską, skąd startuje szlak czerwony. Na miejscu znajduje się całkiem spory bezpłatny parking nieopodal Hotelu Kocierz i już od rana zapowiada się niezły upał.

Parking na Przełęczy Kocierskiej
Początek szlaku
Pokusy przy hotelu 😉
Szlakowskaz na szczyt Kiczery zapowiada 2h 10minut, a wędrówka wydaje się być obiecująca, gdyż startuję z wysokości 752m n.p.m., zmierzając na 827m n.p.m. Niestety nie będzie tak lekko, jakby się mogło wydawać, bo podczas dzisiejszego marszu pokonam około 800 metrów przewyższenia. Niebawem znikam w lesie i szeroką ścieżką po równym terenie oddalam się od kompleksu Kocierz. Pierwszym szczytem na trasie, a zarazem najwyższym dzisiaj będzie góra również o nazwie Kocierz o wysokości 879m n.p.m. Szlak prowadzi do Szerokiej Przełęczy po równym terenie, a potem nieznacznie się wznosi. Po zdobyciu Kocierza opuszczam las na poczet otwartego terenu i ponownie podążam po równinie. Szeroka droga jest niczym innym jak grzbietem Upłazu, a marsz przebiega bardzo przyjemnie.  

Kocierz
Szlak czerwony wiodący grzbietem
Po około godzinie marszu czeka mnie dość kamieniste zejście, sprowadzające do Przełęczy Przysłop. Stąd wciąż szlakiem czerwonym zmierzam ku Przełęczy Isepnickiej. Na początek ścieżka niczym z krainy czarów, potem zejście wciąż wąską dróżką i trawers Wielkiej Cisowej Grapy. Po 10 minutach docieram do ruin kamiennego szałasu, który jest osobliwością etnograficzną Beskidu Małego na skalę całych Karpat. Jeszcze chwilę podążam lasem i po kwadransie melduję się na siodełku.

Przełęcz Przysłop
Magiczny szlak czerwony
Ruiny Szałasu Kamiennego
Pierwsze spojrzenie na Kiczerę
Dzień jest coraz cieplejszy, a teraz czeka mnie najbardziej wymagający odcinek. Szlak prowadzi po luźnych kamieniach i choć podejście zajmuje zaledwie kwadrans, to przy upale minuty dłużą się w nieskończoność. Kiedy staję na wierzchołku Kiczery, mimowolnie się uśmiecham na widok najlepszej panoramy w Beskidzie Małym. 
Zbiornik na szczycie Żaru, pasmo Magurki Wilkowickiej, prężące się w oddali Skrzyczne oraz Beskid Żywiecki - wszystko jest niesamowicie harmonijne. Siadam w cieniu, jem śniadanie i podziwiam krajobraz, który hipnotyzuje. 

Widok z Kiczery na Żar, Czupel i Skrzyczne
Beskid Mały i Śląski w oddali
Porąbka i Jezioro Czanieckie
Panorama z Kiczery: Beskid Żywiecki i Jezioro Żywieckie, Beskid Śląski, Beskid Mały i Żar
Elektrownia szczytowo-pompowa z perspektywy modrzewia
Wybija 10:30, czas ruszać dalej. Na początek zejście – wciąż czerwonym szlakiem, a już po 10 minutach znajduję się obok zbiornika. Na pierwszy rzut oka akwen wydaje się niewielki, ale marsz wokół niego zajmuje sporo czasu. Gdy wreszcie docieram na szczyt góry Żar, muszę zapomnieć o ciszy i spokoju, które jeszcze tak niedawno towarzyszyły mi na Kiczerze. Ludzi na miejscu jest masa, więc trzeba się wręcz przeciskać, by rozejrzeć się na cztery strony świata. Jednocześnie czuję się tu ogarnięta przez cztery żywioły. Ziemia to góry otaczające mnie zewsząd, woda to jeziora zalewające doliny, powietrze odzwierciedlają paralotnie szybujące nad moją głową, a ogień jest niczym innym jak żarem lejącym się z nieba. I ja, na styku tych czterech żywiołów, pochłonięta nimi bez pamięci. 

Zbiornik z widokiem na Kiczerę
Porąbka i Jezioro Czanieckie
Hrobacza Łąka
Jezioro Żywieckie i Beskid Żywiecki
Beskid Mały i Śląski
Ziemia, Woda, Ogień, Powietrze
Kolej linowo-terenowa na Żar
Po krótkim odpoczynku zbieram się do drogi powrotnej, która w większości będzie przebiegać tak, jak w pierwsza stronę. Wyjątek stanowi odcinek Żar-Przełęcz Isepnicka, ponieważ tym razem ominę szczyt Kiczery i pójdę bezpośrednio szlakiem zielonym. Po 30 minutach wygodnego trawersu lasem jestem już na przełęczy i kontynuuję marsz doskonale znanym mi szlakiem. Choć odcinek nie jest wymagający kondycyjnie, to słońce wysysa ze mnie energię niczym wampir.

Po godzinie wreszcie docieram do samochodu, gdzie mogę odetchnąć w cieniu drzew. 
Trasa na Kiczerę i Żar z Przełęczy Kocierskiej nie należy do najkrótszych, ale z pewnością nie jest wymagająca. 18 kilometrów pokonałam praktycznie pustymi ścieżkami, dzięki czemu wracam w doliny wyciszona i zrelaksowana. W Beskidzie Małym jest niewiele miejsc, które mnie przyciągają, ale na Kiczerę lubię wracać. Ma w sobie coś niezwykłego i choć leży w cieniu Żaru, to dla mnie zawsze będzie główną bohaterką.


A.N.
02.07.2016
 


5 komentarzy:

  1. Dla mnie w B.Małym Kiczera to zdecydowanie No1 :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nas również Kiczera mile zaskoczyła. W okolicach szczytu są ekstra miejsca na wieczorne posiadówki przy ognisku czy grillu.
    Agata bardzo ładne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Lubię tam wracać, jeszcze do kolekcji została mi jesień.

      Usuń
  3. Skorzystamy chyba z waszego pomysłu szlaku, bo wybieramy się już od jakiegoś czasu na górę Żar. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń