W paśmie Radziejowej - Bryjarka, Bereśnik, Przehyba


Lubię odwiedzać dotąd mi nieznane pasma górskie, bo której trasy by się nie wybrało zawsze będzie nowa i zaskakująca. Tak w pewien
 ciepły, sierpniowy dzień udajemy się do Szczawnicy - miejscowości położonej pośrodku trzech łańcuchów: Pienin, Gorców i Beskidu Sądeckiego. Po drugiej stronie Dunajca, czyli w Pieniniach mam schodzone większość popularnych tras, a dzisiaj na przeciwnym brzegu rzeki będziemy eksplorować ścieżki w Paśmie Radziejowej. Ruszamy szlakiem żółtym, który początkowo prowadzi ulicą Zdrojową, a jej nazwa pochodzi od umiejscowionych przy niej uzdrowisk. Zabytkowe budynki w otoczeniu stylowych fontann i zadbanych chodników wyglądają bardzo spójnie i estetycznie. 

Plac Dietla z fontanną
Niebawem skręcamy w wąską uliczkę między domami i intensywnie zdobywamy wysokość. Właściwie już tutaj rozpoczyna się podejście na pierwszy szczyt – Bryjarkę. Po 10 minutach droga jezdna zamienia się w szeroką ścieżkę leśną, a korony drzew skutecznie osłaniają nas przed słońcem, dając namiastkę cienia w ten upalny dzień. Po kolejnych 10 minutach na moment opuszczamy znakowany szlak i wąską dróżką docieramy na szczyt Bryjarki. Na wierzchołku wita nas krzyż, słońce oraz widok na Szczawnicę, Pieniny i Tatry. 


Krzyż na szczycie Bryjarki
Szczawnica i Dunajec
Widok na Tatry Wysokie 
Pieniny Właściwe i charakterystyczne Trzy Korony
Kolejnym celem na trasie jest schronisko pod Bereśnikiem, oddalone o około 45 minut drogi. Szlak żółty prowadzi łąkami umiarkowanie pod górę, a widoki wokoło są fenomenalne - panorama na Tatry, Pieniny i Dunajec wręcz zwala z nóg. Po zapowiadanym czasie docieramy pod bacówkę, która przypomina ją tylko z nazwy. Aktualnie na miejscu stacjonują harcerze, natomiast my siadamy na chwilę na ławce i odpoczywamy, jednocześnie łapiąc promienie słońca. W międzyczasie sprawdzam na mapie kolejne atrakcje, tak by dokładnie wiedzieć na co zwrócić uwagę podczas wędrówki. Wygląda na to, że najbliższym punktem orientacyjnym będzie Dzwonkówka. 

Sielankowy widok
Tatry i Pieniny
Genialne widoki
Tatry, Pieniny i Dunajec
Bacówka pod Bereśnikiem do bacówki niepodobna
I jeszcze jeden kadr tatrzański
Niebawem podążamy lasem, umiarkowanie zdobywając wysokość. W cieniu drzew wędrówka mija przyjemnie i zasadzie nic szczególnego nie dzieje się na szlaku. Po 1h 15minutach docieramy do krzyżówki Dzwonkówka, choć mapa wskazuje wierzchołek wyraźnie na lewo od rozstaju.
Ponieważ nasza dalsza podróż przebiegać będzie w prawo, postanawiamy nieco nadrobić drogi i podejść na szczyt. Niestety wysiłek okazuje się zupełnie niepotrzebny, ponieważ wierzchołek jest całkowicie zalesiony.

Wygodny szlak żółty
Krzyżówka szlaków Dzwonkówka
Pod szczytem Dzwonkówki
Szybko wracamy na rozstaj i szlakiem czerwonym kontynuujemy wędrówkę w kierunku Przełęczy Przysłop. Jak to z przełęczami bywa najpierw tracimy wysokość, by potem ją z nawiązką odrobić. Po 30 minutach spokojnego marszu docieramy na miejsce, które wita nas sielankowym krajobrazem. Na przełęczy znajduje się kilka domów, przysiółek, kaplica oraz pomnik partyzantów. Doskonale stąd widać także nasz dzisiejszy cel – Halę Przehyba z nadajnikiem, szczyt Czeremchy oraz odległe Pieniny. Całość otulona zielonym dywanem traw oraz płotem z drzew, wygląda niesamowicie pięknie.

Przełęcz Przysłop i szczyty: Skałka, Hala Przehyba oraz Czeremcha
Zbliżenie na przełęcz
Pomnik ku pamięci poległych partyzantów
Z Przysłopu na Halę Przehyba czeka nas 5 kilometrów marszu, co wydaje się dość odległym dystansem. Tymczasem idziemy spokojnym tempem, nigdzie się nie spiesząc i mając cały ciepły letni dzień do dyspozycji. Nie przejmujemy się, czy zdążymy na obiad, czy dopiero na kolację, bo liczy się tylko tu i teraz - widoki, opowieści, uśmiechy. Podejścia przez las momentami ustępują miejsca słonecznym łąkom, a jednym z ciekawszych punktów na czerwonym szlaku jest Polana Krótka. Może nie jest ona jakoś specjalnie widokowa, ale mimo wszystko przyciąga uwagę. Jest tu po prostu ładnie.

Z widokiem na Halę Przehyba
Tu spodobało mi się najbardziej
A tam kawałek niebieskim szlakiem idzie się na punkt widokowy – szkoda, że ten fakt odkryłam po wędrówce
Przyjemne, leśne momenty
Niebawem przychodzi kolej na zdobycie szczytu Skałka, a energia i siły opadają wraz z pokonanym dystansem. Gdzieniegdzie prześwituje widok na Tatry, czasem pojawia się magiczny las, a niekiedy tylko żmudne podejście. Tak oto mijają kolejne kilometry, aż w końcu wychodzimy na drogę asfaltową, która na tej wysokości zdecydowanie szokuje. Po dwóch godzinach nieprzerwanej wędrówki docieramy na Halę Przehyba, mijamy 87-metrowy stalowy maszt i udajemy się na punkt widokowy w kierunku północnym. Schronisko na Przehybie leży w Popradzkim Parku Krajobrazowym, dysponuje 45 miejscami noclegowymi, posiada dużą jadalnię oraz taras z fenomenalnym widokiem na południe. Nie pozostaje nam nic innego, jak z zimnym napojem w ręku napawać oczy panoramą na Tatry i Pieniny.

Hala Przehyba
Schronisko PTTK
Szlakowskazy
Widok na północ – Kotlina Sądecka
Maszt
W końcu schronisko
Widok na Tatry ze schroniskowego tarasu
Drogę powrotną przekładamy z minuty na minutę, ale kiedy wybija 15:00 wypadałoby się ruszyć. Obieramy szlak niebieski, który jest najszybszą opcją dostania się do Szczawnicy. Na początek czeka nas wędrówka otwartym terenem, a niemiłosierny upał odbiera nie tylko siły, ale i chęci. Pozostawiamy w tyle schronisko oraz maszt i rozpoczynamy podejście na Czeremchę. To ostatni szczyt na którego musimy się dziś wdrapać, a potem już tylko w dół. Szlak niebieski uważam w ogóle za jedną z lepszych dróg powrotnych w Beskidach. Na początek szeroka leśna ścieżka, potem strome, ale krótkie zejście po luźnych kamieniach, a na koniec droga rowerowa delikatnie tracąca wysokość. Dzięki temu nogi się nie męczą, a dostępny cień pozwala przetrwać dzisiejszy upał. 

Przehyba obserwowana z niebieskiego szlaku
Trasa marzenie
Po 1h 40 minutach wychodzimy z lasu i w zasadzie jesteśmy już w Szczawnicy, tyle że do samochodu zostały jeszcze 4 kilometry marszu. Po pokonaniu kolejnych 500 metrów docieramy do Wodospadu Zaskalnik, który pozwala na podziwianie krystalicznej wody Potoku Sopotnickiego. Po godzinie wędrówki przez Szczawnicę finalnie docieramy do samochodu, kończąc 28-kilometrową trasę. Długą, ale jakże piękną.

Wodospad Zaskalnik
Dzisiejszy wypad w Beskid Sądecki zapoczątkował eksploracje kolejnego pasma górskiego. Choć to na razie zaledwie jedna trasa, to jak na jednodniówkę całkiem sporo zobaczyliśmy. Beskid Sądecki ze Szczawnicy jest na pewno świetną alternatywą dla obleganych Pienin - ludzi na szlaku mało, a widoki wyśmienite. Z chęcią wrócę w Pasmo Radziejowej, by znów poczuć letni wiatr we włosach, a w duszy błogi spokój.


A.N.

27.08.2016



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz