Szyndzielnia i Klimczok w zimowej szacie


Kiedy w niedzielę rano podchodzę do termometru ten wskazuje -25°C. Chyba oszalałam, żeby za chwilę opuścić ciepłe mieszkanie i pójść w góry z własnej, nieprzymuszonej woli. Potem jednak posłusznie ubrałam się na cebulkę i podreptałam na Szyndzielnię, a potem jeszcze na Klimczok 😳 Ale od początku.
Tak naprawdę zamarzyły mi się zimowe góry, drzewa zmrożone śniegiem i kontrastujące z nimi błękitne niebo. To właśnie z konkretną misją "Oblepieńce" ruszam na Szyndzielnię, to dlatego wyściubiam nos najpierw z mieszkania, a potem już na dobre z samochodu. Niestety nie od razu jest kolorowo i na początek wędrówki czeka mnie rozczarowanie - drzewa są golutkie i bardziej przypominają paletę jesieni aniżeli zimy. W takich warunkach zdobywam 
Dębowiec i w średnim humorze idę dalej. 

Na dole goły las
Kaplica na Dębowcu
Podążamy najpopularniejszym czerwonym szlakiem, który jest dobrze wydeptany i równomiernie ubity. Na wystawie wschodniej dmucha wiatr, co nieco uprzykrza wędrówkę, ale słońce na bezchmurnym niebie jednak skutecznie rozgrzewa. Wiadomo rozgrzewa nas również sam fakt, że idziemy w górę, więc poranny mróz nie jest tak bardzo odczuwalny. Na szlaku znajduje się kilka widokówek - na szczyt Szyndzielni, na okoliczne pasma górskie oraz na Bielsko. Ten ostatni widok jest niestety najsmutniejszy, gdyż widzimy nasze miasto pogrążone w ciemnej łunie smogu.

Szlak czerwony
Bielsko-Biała
Beskid Mały
Po upływie 1h 30minut wreszcie wchodzimy w piętro zimy – srogiej, białej i bajkowej. Oblepieńce zostają odnalezione za jednym z zakrętów, występują w dużych ilościach i odtąd będą nam nieustannie towarzyszyć. Warunki zimowe są wyborne: świerki, modrzewie i jodły zmieniły kolor na biały, a gołe badyle drzew liściastych zostały polukrowane szronem. Zachwycam się tym niesamowitym krajobrazem wokół, pustką na szlaku i nawet zapominam o siarczystym mrozie.

Pierwsze białe egzemplarze
Oblepieńce 💙
Zimowa sceneria
Jesteśmy już niedaleko szczytu oraz schroniska, jednak postanawiamy nadłożyć drogi i udać się pod górną stację kolei linowej, gdzie znajduje się widokówka na Bielsko. Po 5 minutach jesteśmy na miejscu, przystajemy na chwilę, po czym ruszamy prosto do schroniska. Kolejny odcinek zajmuje nam kwadrans, a końcówka w kopnym śniegu wysysa ostatnie pokłady energii. Pod budynkiem spoglądamy na panoramę Beskidów i okolicznych miejscowości, po czym wchodzimy do środka. Gorąca herbata szybko nas rozgrzewa, jednak wewnątrz jest dość zimno. 

Panorama Bielska
Schronisko PTTK
Beskid Mały i Kotlina Żywiecka
Babia Góra i Tatry w chmurach
Niebawem kierujemy się na szczyt Szyndzielni, a odcinek nie należy do przyjemnych. Szlak jest przetarty i idzie się całkiem nieźle, ale wschodni wiatr duje jak oszalały, a ręce zaczynają marznąć nawet w rękawiczkach. Na wierzchołku znajdujemy się po około 5 minutach i choć jest on zalesiony, to dziś oferuje bajkowy krajobraz. Tabliczka szczytowa została polukrowana szronem, tak jak wszystkie okoliczne drzewa. Szlak natomiast wygląda jak lodowy tunel - po jednej stronie lśnią bielą iglaste świerki, a po drugiej liściaste gałęzie ozdobił mróz. Kraina lodu 💙

Szyndzielnia - 1028m n.p.m.
Kopuła szczytowa
Lodowy tunel
Po chwili ruszamy dalej, a tunel z drzew skutecznie chroni nas przed wiatrem. Na tym odcinku pojawia się większa ilość wędrowców i aż nie do wiary, że tyle wariatów opuszcza domy w mróz. Niebawem wychodzimy na otwarty teren, gdzie obserwuję po lewej grzbiet Magury, a po prawej Trzy Kopce i dalsze wzniesienia Beskidu Śląskiego. Szlak czerwony prowadzi do schroniska PTTK Klimczok, natomiast naszym celem jest szczyt, więc podążamy na znakami żółtymi. 

Widok ze szlaku na Beskid Śląski
Pasmo Magury
Szlak żółty na szczyt
Opatulona, ale szczęśliwa
Po 40 minutach marszu docieramy n
a szczyt Klimczoka, gdzie panuje wyborna zima - jest biało, mroźnie i widokowo 💙 Panorama na Beskid Mały, Śląski i Żywiecki jest całkiem wyraźna, natomiast Tatry zdążyły schować się w chmurach. Niestety na otwartej przestrzeni trochę wieje, więc długo tu nie zostajemy, ale i tak na moment zatrzymuje się i podziwiam krajobraz w promieniach słońca. 

Biały krajobraz 💙
Szczyt Klimczoka
Magura w otoczeniu Beskidu Małego i Żywieckiego
Początkowo chciałam dzisiaj jeszcze iść na Magurę, ale kiedy Tatry się schowały, a odkryty grzbiet zapewne będzie również wietrzny, oddalam tę myśl i postanawiamy zejść na Siodełko, a potem wracać na Szyndzielnię. Droga w dół ze szczytu jest w zimie fantastyczna - ślizg, bieg, zatrzymanie na kijach i dalej ślizg. Kolana nie bolą, buty toną w białym puchu i po chwili jesteśmy na Siodle pod Klimczokiem. Rozglądam się wokół, po czym skręcamy na szlak czerwony i wracamy do domu. 

Szczyt Klimczoka widziany z Siodełka
W oddali schronisko
Wracamy dokładnie tą samą drogą, więc żadne niespodzianki nas nie czekają. Idzie się dobrze, jest cieplej aniżeli rano, a czas mija nawet szybko. No może z wyjątkiem ostatniego odcinka Szyndzielnia-Dębowiec, kiedy zawsze się czeka na koniec, liczy się że to ostatni zakręt, a ten nigdy nie jest ostatnim. W każdym razie z Klimczoka do samochodu docieramy w 1,5 godziny i kończymy wędrówkę po 15 km marszu.

Droga powrotna
Ta mroźna wędrówka niesamowicie pozytywnie mnie nastroiła i zdecydowanie zahartowała. Tylko początkowo mróz był odczuwalny, a potem organizm się dostosował i mogłam w pełni skupić się na podziwianiu spektakularnych krajobrazów. Trasa przez Szyndzielnię i Klimczok jest idealna dla turystów początkujących zimą. Szlaki są przedeptane, podejścia umiarkowane, są widoki i schroniska po drodze. Koniecznie sprawdźcie ten zakątek Beskidu Śląskiego zimą - warto!


A.N.

08.01.2017



2 komentarze:

  1. Dla takich zdjęć warto było wyjść z domu! :) Misja oblepieńce zakończona sukcesem! :)

    OdpowiedzUsuń