Tatrzański road trip + trekking nad Zielony Staw Kieżmarski


Kiedy człowiek cały tydzień w pracy zagląda na meteoblue i za każdym razem na weekend prognozują ”sun and clear sky” pozostaje jechać w góry - daleko i najlepiej zagranicę. W grę wchodzi oczywiście moja ulubiona Słowacja, a pytanie dokąd pozostaje być dłuższą chwilę bez odpowiedzi. W końcu pada hasło Chata pri Zelenom Plese i tak już pozostaje. Plan klepnięty!
Poranna pobudka dziś wyjątkowo daje mi w kość z racji niewyspania po wyjeździe służbowym (sic! wykończą mnie kiedyś te samoloty!). Także trochę jak śnięta ryba ogarniam się do wymarszu, a potem już z minuty na minutę jest coraz lepiej. Dzień niebawem budzi się do życia, równie powolnie niczym ja, oferując przy tym całkiem niezły spektakl. Widoczność od wczesnych godzin porannych utrzymuje się na wysokim poziomie, więc skrzętnie korzystam z widokówek, które czyhają po drodze. I wierzcie trochę tego jest na trasie, więc zanim dotrę do Kieżmarskich Żłobów, zatrzymuję się aż 3 razy 😉


Poranek na Podhalu - mglisty i magiczny
Widokówka No1 – Czarny Dunajec (pomyśleć, że mieszkając tam codziennie można biegać lub przechadzać się ścieżką pod Tatrami)
Białka Tatrzańska
Jurgów
Przejście graniczne Jurgów-Podspady i Tatry Bielskie
Kolosy 😮
Kolejny punkt na trasie – Zdiar
Zostaje 😁
Klimat alpejski 😉
Finalnie po godzinie 8:00 docieram na parking w Białej Wodzie, skąd zaczyna swój bieg żółty szlak do Zielonego Stawu Kieżmarskiego. Trasę nieco pamiętam z jesiennej wędrówki, chociaż dziś liczę na ośnieżone wierzchołki otaczające jezioro. Do schroniska czeka mnie według szlakowskazów 3h marszu, co mam zamiar oczywiście skrócić. Już po pokonaniu kilku metrów wyłania się przede mną Łomnica i Kieżmarski szczyt, które samotnie prężą się nad doliną. 

Łomnica i Kieżmarski
Trasa przebiega spokojnie i nad wyraz wiosennie. Słońce szybko mnie rozgrzewa, a szeroka droga nijak nie męczy. Ruch turystyczny oczywiście jest znikomy i można spotkać jedynie ignorantów, którzy pogardzili krokusowymi dywanami w Chochołowskiej 😉 Wszakże po drugiej stronie Tatr od rana ustawiają się kolejki, a spacer doliną wśród tłumów nikogo nie dziwi. Dolina Kieżmarska świeci pustkami i pozwala cieszyć się zwyczajnym szumem potoku, czy wesołym śpiewem ptaków. Nawet krokusy przy szlaku rosną, a wraz ze zdobywaniem wysokości pod butami pojawia się śnieg i lód. Troszkę jestem zaskoczona, że to już, ale taki urok wiosennej wędrówki – wszystkiego po trochu. 

Słowackie krokusy – też fioletowe 😜
Potok Biała Woda Kieżmarska
Wiosna
Mniej więcej w połowie drogi teren nieznacznie się odsłania i odtąd wędrówce towarzyszy widok na Tatry Bielskie, a dokładniej na Jatki. Słońce skutecznie roztapia śnieg, co wcale nie ułatwia poruszania, zwłaszcza w górę, ale jakoś brnę do przodu. Za zakosami robię się lekko głodna, ale sądząc, że jestem już prawie u celu, maszeruję dalej. Niebawem docieram do tabliczki z zimowym obejściem szlaku i powoli przede mną wyłania się otoczenie Zielonego Stawu. 

Jatki
Śnieg, świerki i góry
Zimowe odejście
Widoki są już całkiem sympatyczne, ale nie zmienia to faktu, iż końca drogi nie widać. Z minuty na minutę siły opadają, a choćby nieznaczne podejścia urastają do rangi wspinaczki. I znów zaczyna się ten mozolny krok za krokiem, okupiony morderczym wysiłkiem i głębokim oddechem. Patrzę na te ogromne szczyty, które zdają się mnie osaczać z każdej strony, a gdy w końcu wyłania się chata, wcale nie znajduje się zbyt blisko. Nie pozostaje mi nic innego, jak ostatkiem sił doczłapać do schroniska. 

Mały Kieżmarski Szczyt
Mały Kieżmarski, Durny, Baranie Rogi, Czarny, Kołowy i Jastrzębia Turnia
Kołowy Szczyt i Jastrzębia Turnia, która niknie w jego cieniu
Schronisko daleko
Kiedy budynek jest już na wyciągnięcie ręki zwalniam. Tym razem wcale nie ze zmęczenia organizmu, ale to jest ten moment, kiedy bicie serca zdaje się przyspieszać, a oddech się zatrzymuje. Teraz istnieją tylko skaliste wierzchołki, białe żleby i wciąż zamarznięte jezioro. Siadam na jednej z ławek i przypierzam się do śniadania tuż pod błękitem nieba. Mój spokój przerywa niewielka kamienno-śnieżna lawina, która obrywa się w żlebie między Czarnym Szczytem a Jastrzębią Turnią. Zawsze chciałam zobaczyć to zjawisko z bezpiecznej odległości, zawsze mnie w głębi duszy fascynowało… Ładuję mocno akumulatory i chociaż tak ciężko było podnieść się rano z łóżka, była to jedyna możliwa i słuszna decyzja. Wiedziałam, że mój umysł odpłynie w górach i po raz kolejny zatracę się w nich na te kilka chwil. Biorę głęboki wdech i zamykam oczy, by chłonąć krajobraz duszą.

Czas zatrzymuje się w miejscu…
Czarny Szczyt, Kołowy Szczyt i Jastrzebia Turnia
Durny Szczyt, Baranie Rogi i Czarny Szczyt
Z widokiem na Kozią i Rzeżuchową Turnię
Jatki i ujście Zielonego Stawu
Niewielkie lawinisko i Czarny Szczyt
Fotka z Jastrzębią obowiązkowa!
Pies legenda 😁
Schronisko
Po około godzinie postanawiam zawijać w dół, co czeka mnie tym samym szlakiem. Droga powrotna mija szybko i bez większych ekscesów, no bo jak to w dół męki nie ma. Nagle z zamyślenia wyrywa mnie głos: „Czy Ty przypadkiem nie jesteś z My Way To Heaven?”. Jak się okazuje to Basia i Grzesiek z bloga Fotomiejsca rozpoznali mnie na szlaku 😉 Fajnie spotkać na żywo te górskie dusze - zamieniamy kilka zdań, wymieniamy się spostrzeżeniami, po czym każda ekipa odchodzi w swoją stronę. Po godzinie śnieg zostaje w oddali i w wyśmienitym humorze zmierzam do samochodu. Skoro pogoda dziś tak rozpieszcza, wpadam na jeszcze jeden niecny pomysł. Jadąc w kierunku Jurgowa szczególnie rzucił mi się w oczy drogowskaz na Rzepiska, które doskonale znam z internetów i przepięknych tatrzańskich panoram. No a kiedy podziwiać te panoramy jak nie przy tak wyśmienitej, słonecznej pogodzie 😃 Nie tak jednak prędko te Rzepiska, bo po drodze czeka mnie jeden przymusowy postój w Jurgowie. Nie sposób przejechać obojętnie wobec popołudniowego krajobrazu Tatr Bielskich…

Popołudniowy kadr jeszcze smakowitszy niż poranny
My Way To Heaven 💛
Po przekroczeniu granicy uważnie wypatruję drogowskazu na wspomniane Rzepiska i niebawem skręcam w prawo. Droga szybko wznosi się w górę, a widok na Tatry jest coraz okazalszy, co tylko potwierdza, że zmierzam we właściwym kierunku. Wjeżdżam do miejscowości Rzepiska i kluczę między domami, aż w końcu znajduję się obok rozległej polany. Zatrzymuję się tuż przed początkiem miejscowości Łapszanka, więc w zasadzie nie wiem na terenie której wsi stoimy, ale nie ma to najmniejszego znaczenia. Widok wymiata! 

Taka panorama
Tatry Bielskie – Jatki, Płaczliwa Skała, Hawrań i Murań
Tatry Wysokie – Gerlach, Rysy i Wysoka na jednym kadrze
Po chwili bezczynnego gapienia się w piękną panoramę wsiadam do samochodu. Jestem wykończona, pragnę rzucić się na łóżko, a jednocześnie jestem tak pełna doznań i naładowana nimi, że mogłabym pobiec maraton. Chyba nie ma piękniejszego uczucia, niż wsiąść w samochód i jechać w kierunku kolejnej przygody, jechać w nieznane, a jednocześnie wiedzieć, że będzie to coś dobrego. Biorę głęboki wdech i ostatni raz patrzę ku zachodzącemu słońcu nad Tatrami, a potem zasypiam na fotelu pasażera.

The end

A.N.

01.04.2017



6 komentarzy:

  1. Pogoda żyleta! Zazdroszczę wycieczki....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym powtórzyła taką objazdówkę wokół Tatr :)

      Usuń
  2. No nie powiem, prawdziwą widokówkową kumulację sobie zrobiliście. Ale przy takiej pogodzie nie ma się co zastanawiać. Cudeńka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Widoki z dojazdu bardzo ładne, nie dziwię się, że postoje na zdjęcia były robione ;)

    Nad tym schroniskiem nie byłem, a jego otoczenie wygląda bardzo ładnie. Muszę to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń