Projekt Slovakia 2018

Na każdym kroku powtarzam, jak bardzo lubię Słowację i jej górską różnorodność. Końcem zeszłego roku decyduję się na projekt, zakładający odkrywanie tego kraju ze wzmożoną intensywnością, a dokładniej raz w miesiącu odwiedzenie innego pasma górskiego. Sporządzam listę szczytów i łańcuchów adekwatnie do pór roku, jednak w trakcie realizacji nieraz trzeba było zamieszać w planie i pozamieniać kolejność.


Nie mniej jednak projekt udało nam się zrealizować, ale satysfakcja nie jest związana tylko z osiągnięciem celu, ale możliwością bywania na Słowacji co najmniej raz w miesiącu, w dodatku w miejscach nam dotąd nieznanych i jakże pięknych. Przygoda z tym krajem bynajmniej nie kończy się na roku 2018, ponieważ bogactwo górskiego świata jest tam tak ogromne, iż życia mi zapewne nie starczy na zobaczenie wszystkiego. Sam projekt oczywiście najbardziej zależny był od pogody i wymagał nie lada kombinowania, mieszania, poszukiwania, po branie urlopu znienacka. Przemierzamy kilometry nie tylko na szlakach, ale i samochodem, znajdując się czasem zaledwie 50km od granicy węgierskiej 😮 Wszystkie wędrówki z wyjątkiem wrześniowej to tzw. „jednodniówki”, co oznacza wczesne wstawanie i późne powroty, ale uwierzcie, że było warto. To był naprawdę dobry rok i wspominam go z łezką w oku… A teraz pora na szczegóły, gdzie zaprowadził nas syndrom odkrywcy 😊 (a jeszcze więcej pod niebieskimi linkami tytułowymi)

STYCZEŃ – MAGURA SPISKA
Nowy rok, nowa ja, bla, bla, bla… Nie mniej jednak chcemy rozpocząć 2018 z przytupem i wyruszamy w dotąd nam nieznaną Magurę Spiską, którą mijaliśmy, ilekroć jechaliśmy w Tatry Słowackie. Przemierzamy grzbiet od Magurki, przez Zdziarski Wierch aż po Bachledową Dolinę. Pogoda może nie była wymarzona, ale chociaż znaleźliśmy zimę i przy okazji wędrówki zwiedziliśmy "chodnik wśród koron świerków". Koniecznie musimy powrócić w te rejony latem, być może na jakiś trening biegowy 😉



LUTY – MAŁA FATRA
Małą Fatrę poznajemy w ubiegłym roku w sezonie letnim, jednak widzimy tam spory potencjał na zimową wędrówkę. Nasz wybór pada na  Stoh i przy ekstremalnej temperaturze i wietrze zdobywamy szczyt, nie zabawiając na nim ani chwili. Takie dni to trochę test wytrzymałości dla mnie, czy dam radę, jaka jest moja granica zimna. Mała Fatra zdecydowanie dodała mi mocy i pewności siebie.



MARZEC – NIŻNE TATRY
Na Tatry Niżne w zasadzie szykujemy się od początku roku, ale ciągle coś nam przeszkadza w realizacji. Wreszcie w marcu wyjazd dochodzi do skutku i choć w dolinach wiosna już w pełni, to na wysokości ponad 2000 metrów wciąż króluje zima. Korzystamy ze słowackich dobrodziejstw i Chopoka zdobywamy stylem kolejkowym, ale by znaleźć ciszę, udajemy się już pieszo na Deresze. Pogoda i widoczność dziś nas rozpieszczają, a Tatry Niżne po raz kolejny zawracają mi w głowie.



KWIECIEŃ – SŁOWACKI RAJ
To właśnie Słowacki Raj skłonił nas do podróży aż pod węgierską granicę. Kto pamięta moje pierwsze relacje zapewne wie, iż związek z tym pasmem mam nieco burzliwy. Początki były ciężkie, ale z roku na rok przekonuje mnie do siebie bardziej. Tak jest i tym razem. Standardowo na wędrówkę wybieramy kwiecień, ponieważ na wiosnę wodospady są najokazalsze, a wody w roklinach jest co nie miara. Wycieczka choć krótka, to obfita w atrakcje, z których największą furorę zrobił wodospad zalewający drabinę będącą szlakiem i lodowaty prysznic na niej 😉 Zejmarska Roklina na południu pasma, to miła odmiana od północnych szlaków.



MAJ – STRAŻOWSKIE WIERCHY
Kolejna niespodzianka roku 2018 to Sulowskie Skały, będące częścią pasma Strażowskich Wierchów. Te niepozorne góry mające zaledwie 700 metrów wysokości, nazywane są Słowackimi Dolomitami, a gęste lasy mieszają się tu ze strzelistymi graniami. Choć szlaki są łatwe i niewymagające, to szalenie widokowe, a soczysta majowa zieleń tylko dodaje tym górom uroku. Koniecznie muszę tu wrócić jesienią.



CZERWIEC – GÓRY CHOCZAŃSKIE
Czerwiec „zaliczyliśmy” trochę rzutem na taśmę, ponieważ na całej Słowacji nie było pogody poza Górami Choczańskimi. Najwyższy szczyt tego pasma zdobyliśmy w roku ubiegłym, więc tym razem postanawiamy poszukać szczęścia nieco niżej i decydujemy się na Dolinę Kwaczańską i Prosiecką. Tutaj nisko wcale nie oznacza mniej ciekawie, o czym szybko się przekonujemy, ponieważ wysokość jest odwrotnie proporcjonalna do atrakcji na szlaku. 



LIPIEC – WIELKA FATRA
Wielka Fatra to zdecydowanie jeden z najsmakowitszych kąsków tego roku, który również musiał poczekać na swoją kolej nieco dłużej. Ludzie mówili, że jak lubisz Bieszczady i Małą Fatrę, to pokochasz i Wielką. To prawda. To pasmo zdecydowanie zapadło najgłębiej w mojej górskiej półkuli mózgu. Wielkie zielony kopy, porośnięte niekończącymi się połaciami traw, widoki na wszystkie strony i do tego cisza smagana wiatrem. To kolejne miejsce, które musze poznać bardziej, mocniej, lepiej…



SIERPIEŃ – TATRY WYSOKIE
Tatry Wysokie choć są nam dobrze znane, to skrywają jeszcze wiele zakątków, gdzie nasze stopy nie stały. Nasz wybór pada na przełęcz Bystra Lawka, która w upalnym sierpniu dała nieźle popalić kondycji. Widokowa petarda, połączenie jezior z surowymi dolinami, a do tego przewyższenie przypominające, w którym paśmie jesteśmy. Wszystko komponuje się w rewelacyjną całość i jest to jeden z tych dni od wschodu do zachodu słońca, czyli z cyklu 20 godzin w trasie.



WRZESIEŃ – TATRY ZACHODNIE
Ruda jesień, to i rudych gór nam się zachciało. Poznajemy Tatry Zachodnie od nieco innej, dzikiej strony, która niesamowicie nam przypada do gustu. Potężny Baraniec, zadziorny Smrek, czy skalisty Rohacz Płaczliwy to kwintesencja gór – widoków, eksploracji i adrenaliny. Zdecydowanie jedna z lepszych tras tatrzańskich i choć słowacką trasą roku nie zostanie, to przegrywa tylko z boską Gładką Przełęczą.



PAŹDZIERNIK - PIENINY
Jesień w tym roku rozpieściła nas do granic możliwości i przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Wizyta na słowackim Spiszu, czyli południowej części Pienin zdecydowanie zmusiła mnie do zbierania szczęki z ziemi, bo takich widoków, kolorów i przejrzystości się najzwyczajniej nie spodziewałam. Jazda samochodem we mgle, a potem raz po raz miejscówki z przepięknym widokiem na Spisz i Tatry, klasyfikują oczywiście Pieniny w czołówce. To właśnie Lesnicke Sedlo, Wysoki Wierch oraz Wysoka sprawiły, że na nowo zakochałam się w Pieninach.



LISTOPAD – MAGURA ORAWSKA
Na koniec roku zostawiamy sobie nieco mniej ambitne cele, ale również ciekawe, a przede wszystkim nowe, nieznane.
Minčol w paśmie Magury Orawskiej nie tylko jest jej najwyższym szczytem, należącym do Korony Gór Słowacji, ale oferuje również świetną panoramę na okoliczne pasma, a tych na Słowacji nie brakuje. Morze mgieł witające nas na Kubińskiej Hali jest czymś, czego tego dnia się absolutnie nie spodziewamy, a widok na Tatry, Fatry czy Babią Górę jest totalnie nową perspektywą. Jedno z większych zaskoczeń tego roku.


GRUDZIEŃ – ORAWSKIE BESKIDY
W grudniu postawiliśmy na poszukiwanie zimy, której w mieście nie zaznaliśmy. Tak oto trafiamy na szczyty graniczne, a dotąd przez nas pominięte – Beskid Korbielowski i Krzyżowski, znajdujące się w Beskidzie Żywieckim, czyli właśnie słowackich Orawskich Beskidach. Widoków nie uświadczyliśmy, ale tereny leśne nie zapowiadają takowych nawet przy dobrej widoczności. Najważniejsze, że się udało znaleźć zimę i tym samym 29 grudnia zakończyć projekt SLOVAKIA 2018.




Nie mogę powiedzieć, iż realizacja słowackiego planu była nadzwyczaj prosta, ale również nie wymagała od nas wielkich poświęceń. Eksploracja Słowacji była dla nas prawdziwą przyjemnością i mamy zamiar kontynuować poznawanie tego kraju w tym roku, może nie aż tak różnorodnie, ale w połowę tych pasm na pewno wrócimy. To nasza pasja, cóż innego mielibyśmy robić…? 😉

A.P.
2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz